24 sie 2015

Krótki wpis o Albani

W przeciwieństwie do ostatniej notki, ta będzie bardziej zwięzła. (przynajmniej w założeniu)
Jak wcześniej pisałam, podczas ostatniego wyjazdu, udało mi się "być", bo zwiedzić to trochę za duże słowo w Albanii.
Cała wycieczka fakultatywna polegała na wczesnej pobudce, udaniu się do portu w Korfu, tam odprawy celnej; rejsu i czasu wolnego w Sarandzie bądź wykupieniu kolejnej wycieczki- zwiedzania Butrintu- Narodowego Parku.
My wybraliśmy tę pierwszą opcję i spędziliśmy 6 godzin w tym średniej wielkości, nadmorskim mieście.
Odczucia?
Po kilku godzinach spędzonych w Albanii, moje wnioski mogą być dość pochopne.
Uważam jednak, że tubylcy dali się poznać z dobrej, życzliwej strony. Łatwo można dostrzec, wpływy Polaków spędzających tam wakacje. Kasjerzy czy przydrożni kupcy od razu zauważają Polaka i starają się zaimponować swoją znajomością języka polskiego. Wcześniej nie wiedziałam nawet, że nasi rodacy w takim stopniu upodobali sobie ten kraj na wakacje. Na plaży, czy centrum miasta, głównym językiem który da się usłyszeć to właśnie polski.
Z innej zaś strony uważam, że Saranda mimo swego uroku, jest dużo gorszym miejscem na wypoczynek niż Korfu. Całe miasto jest jednym wysypiskiem śmieci..
Przed wyjazdem, czytałam, z czego znany jest ten kraj. Oczywiście na pierwszym miejscu jest fakt, że miejscowi uwielbiają mercedesy. Kolejnym, że jest to, że Albania to"państwo bunkrów". Następnie, można szybko odczytać, że albańczycy lubią.. nieład, a przynajmniej sami go tworzą. I po kilkunastu minutach da się to zauważyć. Nikt nie dba tam o porządek. Nikt nie zwróci uwagi komuś kto wypije sok, po czym natychmiast wyrzuci kartonik na ziemię. Jak już komuś uda się trafić do śmietnika, to miał wielkie szczęście, gdyż kosze "pękają w szwach". Wraki samochodów, łódek, czy nawet autobusów, leżą w zaroślach. Wchodząc głębiej w miasto, łatwo 'natknąć się' na nieprzyjemny zapach. Plaże, porównując z greckimi są naprawdę zaśmiecone.
Podczas pobytu przetestowaliśmy główne miejsce do odpoczynku. Była to wąska, "żwirowo- szklana" plaża. Nie bez powodu piszę szklana... W porównaniu do polskich, czy greckich, była naprawdę bardzo zaniedbana. Ale miała jeden plus- piękne muszelki. Między żwirem, oprócz szkieł, można było znaleźć piękne, kolorowe muszle. Mimo, że woda to Morze Jońskie, to tego dnia była dość chłodna. Sama pogoda była piękna.
Walutą kraju jest lek. Polecam wymienić pieniądze, właśnie na tę walutę, gdyż można zaoszczędzić. Obiad kosztuje ok. 300- 700 leków czyli 9- 21 zł. Butelka wody od 30-100 leków 0,9-3 zł. Ceny są dość porównywalne do naszych.
A teraz szybciutko kończę, bo trochę się rozpisałam... A niżej widoki z albańskiej Sarandy!











1 komentarz:

  1. Wspaniałe są te muszelki :) W Albanii również nigdy nie byłam, ani nie znam nikogo kto tam był, więc może dlatego nie mam jeszcze stamtąd żadnej pocztówki :p O Albanii w sumie wiem bardzo mało, ale nie miałam pojęcia, że jest aż tak zaśmiecona (przynajmniej typowo turystyczne miejsce, w którym byliście). Szkoda, że ludzie nie potrafią po sobie posprzątać, tylko rzucają coś na ulicę...

    OdpowiedzUsuń